Nie jest tajemnicą fakt, iż kocham lakiery do paznokci. Wychodząc z drogerii muszę mieć przynajmniej jeden nowy, nie gardzę też lakierami firm takich jak AVON czy Oriflame.
Niestety moją drugą słabością są żele pod prysznic :D Dlaczego?
Po długim i męczącym dniu kąpiel, lub prysznic to dla mnie chwila błogiego relaksu i staram sobie je umilić jak tylko się da. Dzisiaj chciałam wam przedstawić jednego z umilaczy moich kąpieli/pryszniców.
Oto Oriflame Nature Secrets Złuszczający żel pod prysznic mięta i malina (wybaczcie jakość zdjęcia ale dzisiejsza pogoda nie sprzyja robieniu zdjęć).
Nie jestem konsultantką tejże firmy, chociaż spotkałam się z wieloma bardzo pochlebnymi opiniami n/t ich kosmetyków i postanowiłam się im przyjrzeć z bliska. Kiedyś zamawiałam z Oriflame tylko perfumy dla siebie, ale teraz po przetestowaniu kilku kosmetyków widzę, że częściej będę sięgać po tę markę.
A oto co myślę o żelu:
Zalety:
- przepiękny zapach! mięta i malina...mmm, więcej chyba czuć mięta ale malina też jest wyczuwalna a taki podział mi baaardzo odpowiada (zapach co prawda znika niedługo po wytarciu ręcznikiem, ale od pachnienia mam balsamy, szkoda, że nie ma balsamu z tej serii)
- bardzo gęsty przez co wydajny
- już niewielka ilość znakomicie się pieni
- drobinki które mają złuszczać fajnie masują ciało, skóra po kąpieli jest bardzo miła w dotyku, nie jest to może mega szał ale jest naprawdę bardzo miła, efekt jak po użyciu zwykłego peelingu do ciała
- ładne i praktyczne opakowanie, tubka ma dzióbek, który się nie zacina (jak czasami przy niektórych żelach np avonowych)
Wady:
- kiedy go kupiłam trochę się zdziwiłam, ponieważ buteleczka nie była do końca pełna przez co sprawiała wrażenie jakby jej już ktoś używał
+/-
- cena: w promocji 14,90 za 400ml, może to i niewiele ale żele podobne jakościowo można kupić w zdecydowanie niższej cenie na przykład u konkurencji. W cenie regularnej pewnie bym go nie kupiła
Moja Ocena: 4+/5
Ma wszystko czego oczekuję od żelu pod prysznic, mogę go z czystym sumieniem polecić każdemu.
środa, 18 stycznia 2012
wtorek, 17 stycznia 2012
12. Essence Crystalliced LE : lakier do paznokci Ice Age Reloaded
Kiedyś pojechałam do Natury specjalnie po rozświetlacz z limitki Essence, no i oczywiście z limitki znalazłam wszystko prócz rozświetlacza. Załamana postanowiłam pocieszyć się chociaż jakimś lakierem, ale akurat w tym momencie przypomniałam sobie, że mam ich już baaaaaaaardzo dużo i kupiłam tylko jeden... i to był błąd, wielBŁĄD! Najgorsze jest to, że jak moja mama zobaczyła moje paznokcie pomalowane tym lakierem od razu mi go zabrała twierdząc, że jej bardziej pasuje... teraz codziennie ponawiam próby odzyskania go. Chyba zacznę częściej kupować lakiery Essence (i to po 2 sztuki:D)
Moje drogie, przed wami Lakier do paznokci Essence Crystalliced LE ICE AGE RELOADED
Moje drogie, przed wami Lakier do paznokci Essence Crystalliced LE ICE AGE RELOADED
KOLOR:
Kolorek to piękny zimowy nudziak z bardzo delikatnym shimmerkiem.
KRYCIE & MALOWANIE:
Bardzo prosto się maluje, nie pozostawia smug, dwie warstwy wystarczają do poprawnego krycia. Jestem zadowolona.
WYSYCHANIE:
Wysycha naprawdę szybko (no może nie jak speedry ale szybko).
TRWAŁOŚĆ:
Na moich paznokciach wytrzymał bardzo długo, miałam go tydzień :D Po tygodniu nie zauważyłam żadnego odprysku, jedynie starte końcówki. Rewelacja!
ZMYWANIE:
Bezproblemowe
CENA:
6,99zł Drogeria Natura
MOJA OCENA: 5/5
Żałuję, że nie kupiłam pozostałych kolorków z limitki Crystalliced, bo efekt na paznokciach jest nieziemski :) No i chyba zacznę kupować po dwie sztuki z każdego koloru, żeby i mama nie była poszkodowana ;)
A wy kupiłyście cos z LE Crystalliced? Jesteście zadowolone?
poniedziałek, 16 stycznia 2012
11. Serialowy tag czyli popcorn i mały ekran ;p
Witam po kilku dniach przerwy. Z góry przepraszam osoby czytające czasem mojego bloga, że mało piszę ale Mała dalej chora i czasu brak na wszystko. Na szczęście kolejna notka jużprawie gotowa, więc pewnie zdążę na jutro ;p
Dzisiaj troszkę inna notka. To mój pierwszy tag i przyznam, że bardzo ciekawy, chociaż niespecjalnie przepadam za serialami. Zoila otagowała wszystkich czytających jej notkę więc czym prędzej zabrałam się za pisanie (i piszę od wczoraj i mi nic nie wychodzi :D).
Pewnie was rozczaruję - na mojej liście nie znajdziecie hitów polsatowko-tvnowskich ostatnich lat. Odkąd pamiętam kocham humor brytyjski i jest go pełno w większości pozycji z poniższej listyl
Zaczynamy? (seriale w kolejności przypadkowej ;>)
1. Little Britain (Mała Brytania)
Głowna bohaterka serialu to Hiacynta Bucket, którą można opisać jako Panią Dulską na wesoło. Serial opowiada o perypetiach jej, jej rodziny (w tym jej bednego męża którym rządzi 24/7), sąsiadów oraz społeczności w której żyje (nimi też rządzi). Humoru tam na pewno nie brakuje. Więcej tutaj: Keeping up Appearances
4. Monty Python Flying Circus (Latający cyrk Monty Pythona)
Kwintesencja brytyjskiego humoru. Absurdalny, ironiczny, sarkastyczny, i nieprzewidywalny. Po raz kolejny seria skeczy, często łączących się ze sobą w kolejnych odcinkach, które zwalą z nóg największego gbura.
Jeden z moich ulubionych skeczy:
Seriali które skradły moje serce jest jeszcze wiele, mogłabym tutaj napisać o Hotelu Zacisze czy Czarnej Żmii, ale posta skończyłabym pewnie w nocy - kocham je wszystkie i pewnie nie umiałabym się przełamać do oglądania seriali w stylu M jak Mdłości ;)
5. Pride and prejudice (Duma i uprzedzenie)
Żeby nie było, że oglądam tylko absurdalne komedie ;) W książkach Austen i sióstr Bronte zakochałam się jeszcze kiedy studiowałam anglistykę. Sposób pisania, ta lekkość, płynność i malowniczy przekaz rozwijały i pieściły moją wyobraźnię. Oczywiście po przeczytaniu wszystkich książek co najmniej po 2 razy szukałam ich filmowych i serialowych adaptacji. Tutaj trafiłam na mini seriale BBC - jedym z nich jest właśnie 5 odcinkowa Duma i Uprzedzenie (film, który pewnie widzieliście, mimo iż ze znakomitą kreacją aktorów pierwszoplanowych, jest NICZYM w porównaniu do serialu, który najlepiej oddaje książkę). Dodatkowym plusem, który przemawia na korzyść serialu jest Colin Firth, którego uwielbiam w każdym filmie czy serialu i który jest dla mnie artystą kompletnym, potrafiącym zagrać wszystko i wszystkich tak samo świetnie. Polecam serdecznie. (ps. Serial ten oglądałam 7 razy).
No, to by było na tyle ;p
Mam nadzieję, że zachęcę kogoś do oglądnięcia choć jednej z w/w pozycji.
Oczywiście nominuję wszystkich!
Buziaki!
Dzisiaj troszkę inna notka. To mój pierwszy tag i przyznam, że bardzo ciekawy, chociaż niespecjalnie przepadam za serialami. Zoila otagowała wszystkich czytających jej notkę więc czym prędzej zabrałam się za pisanie (i piszę od wczoraj i mi nic nie wychodzi :D).
Pewnie was rozczaruję - na mojej liście nie znajdziecie hitów polsatowko-tvnowskich ostatnich lat. Odkąd pamiętam kocham humor brytyjski i jest go pełno w większości pozycji z poniższej listyl
Zaczynamy? (seriale w kolejności przypadkowej ;>)
1. Little Britain (Mała Brytania)
Każdy odcinek składa się z kilku skeczy przedstawiających kompletnie różnych bohaterów. Wielu z nich pojawia się podczas całego sezonu w każdym z odcinków. Absurdalny humor który króluje w każdym z odcinków można albo kochać albo nienawidzieć. Trzeba mieć też dystans do tego co przedstawiają głowni bohaterowie.Polacy nie docenili humoru Brytyjczyków, kilka odcinków emitowanych w Polsce było ocenzurowanych. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o serialu polecam jego polską stronkę : Little Britain.
2. Mr Bean (Jaś Fasola)
Tego pana nie muszę chyba nikomu przedstawiać. Bawi od lat a ja oglądając każdy z odcinków po raz n-ty śmieję się tak samo jak za pierwszym razem.
3. Keeping up Appearances (Co ludzie powiedzą?)
4. Monty Python Flying Circus (Latający cyrk Monty Pythona)
Kwintesencja brytyjskiego humoru. Absurdalny, ironiczny, sarkastyczny, i nieprzewidywalny. Po raz kolejny seria skeczy, często łączących się ze sobą w kolejnych odcinkach, które zwalą z nóg największego gbura.
Jeden z moich ulubionych skeczy:
Seriali które skradły moje serce jest jeszcze wiele, mogłabym tutaj napisać o Hotelu Zacisze czy Czarnej Żmii, ale posta skończyłabym pewnie w nocy - kocham je wszystkie i pewnie nie umiałabym się przełamać do oglądania seriali w stylu M jak Mdłości ;)
5. Pride and prejudice (Duma i uprzedzenie)
Żeby nie było, że oglądam tylko absurdalne komedie ;) W książkach Austen i sióstr Bronte zakochałam się jeszcze kiedy studiowałam anglistykę. Sposób pisania, ta lekkość, płynność i malowniczy przekaz rozwijały i pieściły moją wyobraźnię. Oczywiście po przeczytaniu wszystkich książek co najmniej po 2 razy szukałam ich filmowych i serialowych adaptacji. Tutaj trafiłam na mini seriale BBC - jedym z nich jest właśnie 5 odcinkowa Duma i Uprzedzenie (film, który pewnie widzieliście, mimo iż ze znakomitą kreacją aktorów pierwszoplanowych, jest NICZYM w porównaniu do serialu, który najlepiej oddaje książkę). Dodatkowym plusem, który przemawia na korzyść serialu jest Colin Firth, którego uwielbiam w każdym filmie czy serialu i który jest dla mnie artystą kompletnym, potrafiącym zagrać wszystko i wszystkich tak samo świetnie. Polecam serdecznie. (ps. Serial ten oglądałam 7 razy).
No, to by było na tyle ;p
Mam nadzieję, że zachęcę kogoś do oglądnięcia choć jednej z w/w pozycji.
Oczywiście nominuję wszystkich!
Buziaki!
wtorek, 10 stycznia 2012
10. Garnier Regenerujący krem do rąk
Na dworze ciapa, wieje, leje, zimno i nieprzyjemnie a do mnie dodatkowo przyplątało się jakies choróbsko. Mam nadzieje, że nie zarażę Małej bo dopiero co wyzdrowiała.
Dzisiaj chciałabym wam przedstawić krem który uratował moją skórę zimą. Jest to zdecydowanie mój hit i pewnie nie raz jeszcze o nim wspomnę przy okazji ulubieńców miesiąca/roku.
Uwaga, uwaga, przed wami Garnier, regenerujący krem do rąk.
I na początek słów kilka od producenta:
Intensywny efekt regeneracji:
- Alantoina, znana ze swych właściwości regenerujących, jest szczególnie polecana do pielęgnacji popękanej i spierzchniętej skóry dłoni.
- Gliceryna chroni ręce, oplatając je niewidzialną warstwą ochronną
- Ochronny czynnik filtrujący zapobiega przedwczesnemu starzeniu się skóry dłoni.
Rezultat:
Stosowany regularnie, Regenerujący krem do rąk z alantoiną Garnier intensywna pielęgnacja bardzo suchej skóry łagodzi i odbudowuje zniszczoną skórę dłoni i przywraca jej miękkość i elastyczność.
Moja opinia:
Cheneelle napisała kiedyś (a propos innego kremu z Garniera) : "Ten krem sprawił, że zaczęłam wierzyć, iż niektóre kosmetyki rzeczywiście działają tak jak obiecał producent".
I chyba polubię Garniera, bo to kolejny krem o którym można tak napisać.
Zalety:
- krem jest dość gęsty przez co bardzo wydajny
- szybko się wchłania
- pozostawia na dłoniach delikatną powłoczkę, nie tłustą i lepką ale taką delikatną, wręcz aksamitną
- doskonale regeneruje zniszczone i spierzchnięte dłonie, stają się miękkie i delikatne
- ładnie pachnie
- cena (w zestawie z balsamem do ciała 250ml i jakimś naszyjnikiem 16,99 w Biedronce)
- szybko się wchłania
Wady
- tylko jedna - nakrętka, za każdym razem trzeba ją odkręcać jak chce się użyć kremu, nie ma klapki
W skrócie: uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam!
I jeszcze: polecam, polecam, polecam!
Dzisiaj chciałabym wam przedstawić krem który uratował moją skórę zimą. Jest to zdecydowanie mój hit i pewnie nie raz jeszcze o nim wspomnę przy okazji ulubieńców miesiąca/roku.
Uwaga, uwaga, przed wami Garnier, regenerujący krem do rąk.
I na początek słów kilka od producenta:
Intensywny efekt regeneracji:
- Alantoina, znana ze swych właściwości regenerujących, jest szczególnie polecana do pielęgnacji popękanej i spierzchniętej skóry dłoni.
- Gliceryna chroni ręce, oplatając je niewidzialną warstwą ochronną
- Ochronny czynnik filtrujący zapobiega przedwczesnemu starzeniu się skóry dłoni.
Rezultat:
Stosowany regularnie, Regenerujący krem do rąk z alantoiną Garnier intensywna pielęgnacja bardzo suchej skóry łagodzi i odbudowuje zniszczoną skórę dłoni i przywraca jej miękkość i elastyczność.
Moja opinia:
Cheneelle napisała kiedyś (a propos innego kremu z Garniera) : "Ten krem sprawił, że zaczęłam wierzyć, iż niektóre kosmetyki rzeczywiście działają tak jak obiecał producent".
I chyba polubię Garniera, bo to kolejny krem o którym można tak napisać.
Zalety:
- krem jest dość gęsty przez co bardzo wydajny
- szybko się wchłania
- pozostawia na dłoniach delikatną powłoczkę, nie tłustą i lepką ale taką delikatną, wręcz aksamitną
- doskonale regeneruje zniszczone i spierzchnięte dłonie, stają się miękkie i delikatne
- ładnie pachnie
- cena (w zestawie z balsamem do ciała 250ml i jakimś naszyjnikiem 16,99 w Biedronce)
- szybko się wchłania
Wady
- tylko jedna - nakrętka, za każdym razem trzeba ją odkręcać jak chce się użyć kremu, nie ma klapki
W skrócie: uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam!
I jeszcze: polecam, polecam, polecam!
poniedziałek, 9 stycznia 2012
9. ECOTOOLS Zestaw pędzli do oczu
Zainspirowana wpisem jamapi nt. wyboru pędzli do makijażu postanowiłam sama się zmobilizować i kupić sobie fajne pędzelki do makijażu (ale tylko oczu). Po przeczytaniu wszystkich opinii pod postem jamapi przeszukałam allegro i znalazłam takie coś:
aukcja tutaj: http://allegro.pl/ecotools-zestaw-pedzli-do-oczu-z-lusterkiem-gratis-i2027832851.html
i teraz moje pytanie do was, Nadają się te pędzle dla osoby początkującej?
aukcja tutaj: http://allegro.pl/ecotools-zestaw-pedzli-do-oczu-z-lusterkiem-gratis-i2027832851.html
i teraz moje pytanie do was, Nadają się te pędzle dla osoby początkującej?
czwartek, 5 stycznia 2012
8. Avon krem do pielęgnacji okolic oczu ANEW Genics recenzja
Dzisiaj recenzja kremu do pielęgnacji okolic oczu ANEW Genics.
Krem jest długo zapowiadaną nowością katalogu 3/2012, ja otrzymałam go wcześniej w programie motywacyjnym dla konsultantek. Przetestowałam i dzisiaj chcę się z wami podzielić moją opinią. Najpierw jednak kilka słów od producenta:
Skoncentrowany krem do pielęgnacji okolic oczu opracowany przy wykorzystaniu opatentowanej w Stanach Zjednoczonych technologii YouthGen sprawia, że komórki zaczynają funkcjonować tak, jak gdyby były młodsze.*
- Zaraz po zastosowaniu: skóra okolic oczu sprawia wrażenie zrewitalizowanej.**
- Po 3 dniach: zmarszczki stają się mniej widoczne a skóra odzyskuje młodzieńczą promienność
* Na podstawie badań in vitro
** Na podstawie 4-tygodniowego badania konsumenckiego 11-020 na grupie 149 osób.
Kremik mimo iż jego pojemność to zaledwie 15ml, zapakowany był w pudełeczko w jakich standardowo pakowane są kremy 50ml. Zdziwiło mnie to troszkę kiedy zaczynałam rozpakowywanie tego specyfiku. W środku znajdowały się jeszcze dwie popielate plastikowe "nakładeczki" w których znajdował się krem - nikła szansa na zniszczenie w trakcje transportu.
Kremik sam w sobie wygląda ślicznie - pomarańczowa szklana mini buteleczka ze srebrną zakrętką pięknie się prezentują.
- Kremik w środku jest bardzo gęsty, treściwy, wystarczy na prawdę minimalna ilość aby rozprowadzić krem na obu powiekach co czyni go ogromnie wydajnym (używałam już wiele kremów pod oczy i żaden nie był tek gęsty i taaaaaaki wydajny).
- Nie podoba mi się jedynie jego zapach, po prostu śmierdzi, nie wiem czym ale śmierdzi :/
-Producent zaleca aplikację 2 razy dziennie i tak też robiłam przez prawie dwa tygodnie. Od razu po użyciu skóra wokół oczy faktycznie wygląda lepiej, uważam, że faktycznie sprawia wrażenie zrewitalizowanej.
-Kolejnym (dużym) plusem jest to, że znikają cienie pod oczami, których nie mogłam się od kilku lat pozbyć, szczególnie teraz kiedy mało sypiam z uwagi na to, że Mała jest najbardziej głodna właśnie w nocy, dlatego robi nam częste pobudki a ja rano wyglądam jakbym miała pod okiem rozmazany tusz do rzęs albo jakieś ciemne cienie :D teraz jak się budzę wyglądam na "W miarę" wypoczętą.
- jeden z nielicznych kremów pod oczy który nie szczypie w oczy, u mnie nie trudno o szczypanie ;)
- Niestety, nie zauważyłam redukcji zmarszczek pod oczami na co bardzo liczyłam. Nie jestem w tym temacie jakoś strasznie wymagająca - mam 25 lat i małe zmarszczki, nie jakieś głębokie i szalenie duże a ten krem sobie z nimi po prostu nie poradził :(
Podsumowując:
Zalety:
- piękne opakowanie
- wydajność
- rewitalizacja
- redukcja cieni pod oczami
- delikatny, nie szczypie w oczy
Wady:
- śmierdzi (chociaż zapach dość szybko znika)
- nie redukuje zmarszczek pod oczami jak to obiecał producent
- cena (40zł w K04/2012)
- dla mnie nie jest to wada ale dla niektórych tak, kremik jest "made in china"
Czy polecam? Tak ale tylko dla tych których interesuje tylko pozbycie się cieni pod oczami, jeśli liczycie na redukcję zmarszczek, radzę poszukać sobie innego kremu.
Moja ocena: 3/5
Krem jest długo zapowiadaną nowością katalogu 3/2012, ja otrzymałam go wcześniej w programie motywacyjnym dla konsultantek. Przetestowałam i dzisiaj chcę się z wami podzielić moją opinią. Najpierw jednak kilka słów od producenta:
Skoncentrowany krem do pielęgnacji okolic oczu opracowany przy wykorzystaniu opatentowanej w Stanach Zjednoczonych technologii YouthGen sprawia, że komórki zaczynają funkcjonować tak, jak gdyby były młodsze.*
- Zaraz po zastosowaniu: skóra okolic oczu sprawia wrażenie zrewitalizowanej.**
- Po 3 dniach: zmarszczki stają się mniej widoczne a skóra odzyskuje młodzieńczą promienność
* Na podstawie badań in vitro
** Na podstawie 4-tygodniowego badania konsumenckiego 11-020 na grupie 149 osób.
Kremik mimo iż jego pojemność to zaledwie 15ml, zapakowany był w pudełeczko w jakich standardowo pakowane są kremy 50ml. Zdziwiło mnie to troszkę kiedy zaczynałam rozpakowywanie tego specyfiku. W środku znajdowały się jeszcze dwie popielate plastikowe "nakładeczki" w których znajdował się krem - nikła szansa na zniszczenie w trakcje transportu.
Kremik sam w sobie wygląda ślicznie - pomarańczowa szklana mini buteleczka ze srebrną zakrętką pięknie się prezentują.
- Kremik w środku jest bardzo gęsty, treściwy, wystarczy na prawdę minimalna ilość aby rozprowadzić krem na obu powiekach co czyni go ogromnie wydajnym (używałam już wiele kremów pod oczy i żaden nie był tek gęsty i taaaaaaki wydajny).
- Nie podoba mi się jedynie jego zapach, po prostu śmierdzi, nie wiem czym ale śmierdzi :/
-Producent zaleca aplikację 2 razy dziennie i tak też robiłam przez prawie dwa tygodnie. Od razu po użyciu skóra wokół oczy faktycznie wygląda lepiej, uważam, że faktycznie sprawia wrażenie zrewitalizowanej.
-Kolejnym (dużym) plusem jest to, że znikają cienie pod oczami, których nie mogłam się od kilku lat pozbyć, szczególnie teraz kiedy mało sypiam z uwagi na to, że Mała jest najbardziej głodna właśnie w nocy, dlatego robi nam częste pobudki a ja rano wyglądam jakbym miała pod okiem rozmazany tusz do rzęs albo jakieś ciemne cienie :D teraz jak się budzę wyglądam na "W miarę" wypoczętą.
- jeden z nielicznych kremów pod oczy który nie szczypie w oczy, u mnie nie trudno o szczypanie ;)
- Niestety, nie zauważyłam redukcji zmarszczek pod oczami na co bardzo liczyłam. Nie jestem w tym temacie jakoś strasznie wymagająca - mam 25 lat i małe zmarszczki, nie jakieś głębokie i szalenie duże a ten krem sobie z nimi po prostu nie poradził :(
Podsumowując:
Zalety:
- piękne opakowanie
- wydajność
- rewitalizacja
- redukcja cieni pod oczami
- delikatny, nie szczypie w oczy
Wady:
- śmierdzi (chociaż zapach dość szybko znika)
- nie redukuje zmarszczek pod oczami jak to obiecał producent
- cena (40zł w K04/2012)
- dla mnie nie jest to wada ale dla niektórych tak, kremik jest "made in china"
Czy polecam? Tak ale tylko dla tych których interesuje tylko pozbycie się cieni pod oczami, jeśli liczycie na redukcję zmarszczek, radzę poszukać sobie innego kremu.
Moja ocena: 3/5
wtorek, 3 stycznia 2012
7. Vipera Creation Professional nr 638 recenzja
Dzisiaj obiecana recenzja jednej z moich ostatnich lakierowych zdobyczy. Mowa tutaj oczywiście o Vipera Creation Professional nr 638.
POJEMNOŚĆ
10ml
CENA
12,00 zł na stoisku Vipery w Galerii Kazimierz
KOLOR
Lakier ma bardzo ładny brązowy kolor, kiedy na niego patrzę to na myśl przychodzi mi ... kakao, tak, właśnie kakao, które uwielbiam pić rano, szczególnie teraz w zimie.
KRYCIE
Jedna warstwa jest prawie przeźroczysta, daje tylko lekki kolorek, dwie warstwy to już kakao, a trzecia warstwa jest dla tych którzy wolą intensywniejszy kolor.
MALOWANIE
Maluje się bardzo dobrze, pędzelek jest co prawda malutki, ale dla mnie to duży plus bo jeszcze nie umiem obsługiwać lakierów z dużymi i grubymi pędzelkami. Dla lakierowego laika mailowanie może okazać się trudne, ponieważ lakier lubi pozostawiać smugi kiedy się nim maluje ot tak, na szybko lub troszkę nieudolnie (dlatego malowałam pazurki 3 razy:D) ale dla wprawnej lakieroholiczki malowanie tym lakierem będzie czystą przyjemnością.
WYSYCHANIE
Lakier nie jest typem speed dry, ale jedna warstwa wysycha bardzo szybko, przy dwóch proponuję już sobie pooglądać jakiś katalog z kosmetykami albo gazetki promocyjne. Trzy warstwy schną już długo.
TRWAŁOŚĆ
Lakier jest średnio trwały, przyznam szczerze, że zawiodłam się na nim trochę, ale może po prostu miałam zbyt wysokie oczekiwania? Na zdjęciu lakier ma już 6 dni :D Jak widać końcówki się już mocno przetarły, ALE(!) nie ma ani jednego odprysku co mnie bardzo cieszy. Końcówki zaczęły się ścierać na 4 dzień (weźmy poprawkę na to, że ja codziennie stukam w klawiaturę, piorę ręcznie rzeczy Małej i sprzątam i robię wiele innych rzeczy :D). Nie jest źle.
ZMYWANIE
Bezproblemowe. Ja używam zmywacza z Biedronki i radzi sobie z tym lakierem znakomicie.
MOJA OCENA 4/5
Ogólnie polecam, kolorek jest cudny, jeśli zmieniacie kolorek paznokci częściej niż co 4 dni to będzie idealny:). Czwórka za cenę i jednak to, że musiałam 3 razy malować pazury zanim wyszło mi coś co można pokazać ludziom ;)
ps. wybaczcie wygląd skórek, a pazurki może ciut zapuszczę, ale przyznam szczerze, ze wolę mieć krótkie ;)
POJEMNOŚĆ
10ml
CENA
12,00 zł na stoisku Vipery w Galerii Kazimierz
KOLOR
Lakier ma bardzo ładny brązowy kolor, kiedy na niego patrzę to na myśl przychodzi mi ... kakao, tak, właśnie kakao, które uwielbiam pić rano, szczególnie teraz w zimie.
KRYCIE
Jedna warstwa jest prawie przeźroczysta, daje tylko lekki kolorek, dwie warstwy to już kakao, a trzecia warstwa jest dla tych którzy wolą intensywniejszy kolor.
MALOWANIE
Maluje się bardzo dobrze, pędzelek jest co prawda malutki, ale dla mnie to duży plus bo jeszcze nie umiem obsługiwać lakierów z dużymi i grubymi pędzelkami. Dla lakierowego laika mailowanie może okazać się trudne, ponieważ lakier lubi pozostawiać smugi kiedy się nim maluje ot tak, na szybko lub troszkę nieudolnie (dlatego malowałam pazurki 3 razy:D) ale dla wprawnej lakieroholiczki malowanie tym lakierem będzie czystą przyjemnością.
WYSYCHANIE
Lakier nie jest typem speed dry, ale jedna warstwa wysycha bardzo szybko, przy dwóch proponuję już sobie pooglądać jakiś katalog z kosmetykami albo gazetki promocyjne. Trzy warstwy schną już długo.
TRWAŁOŚĆ
Lakier jest średnio trwały, przyznam szczerze, że zawiodłam się na nim trochę, ale może po prostu miałam zbyt wysokie oczekiwania? Na zdjęciu lakier ma już 6 dni :D Jak widać końcówki się już mocno przetarły, ALE(!) nie ma ani jednego odprysku co mnie bardzo cieszy. Końcówki zaczęły się ścierać na 4 dzień (weźmy poprawkę na to, że ja codziennie stukam w klawiaturę, piorę ręcznie rzeczy Małej i sprzątam i robię wiele innych rzeczy :D). Nie jest źle.
ZMYWANIE
Bezproblemowe. Ja używam zmywacza z Biedronki i radzi sobie z tym lakierem znakomicie.
MOJA OCENA 4/5
Ogólnie polecam, kolorek jest cudny, jeśli zmieniacie kolorek paznokci częściej niż co 4 dni to będzie idealny:). Czwórka za cenę i jednak to, że musiałam 3 razy malować pazury zanim wyszło mi coś co można pokazać ludziom ;)
ps. wybaczcie wygląd skórek, a pazurki może ciut zapuszczę, ale przyznam szczerze, ze wolę mieć krótkie ;)
poniedziałek, 2 stycznia 2012
6. Spóźnione grudniowe denko + rozdanie u merczens
Witam w 2012 roku :) Post z grudniowym denkiem miałam napisać w sylwestra ale Mała nam się pochorowała i mamy w domu "kosmos".
Na szczęście z Małą już lepiej, bawi się z Tatusiem a Mamusia może spokojnie napisać sobie posta ;)
No to zaczynamy.
Nie ma tego wiele, ale od czegoś trzeba zacząć. Na początek kosmetyki, których już nie kupię z różnych względów. (PS. wybaczcie jakość zdjęć, aparat mam wiekowy, a z racji małego remontu za tło posłużył mi przewijak Małej).
1. AVON Szampon dodający blasku z odżywką - lubię szampony z avonu, szczególnie linię Advanced Techniques, ale po tym szamponie dostałam mega łupieżu, a włosy zaczęły mi się strasznie przetłuszczać. Zdecydownie nie zagości już w łazience.
2. AVON Planet Spa, maseczka do twarzy z biała herbata (peel off) - maseczka jest ..... cudowna, wspaniała i ją uwielbiam, niestety przegapiłam moment, w którym wycofali z oferty serię z białą herbata i muszę czekać aż wznowią serię. (albo poszukam na allegro:D)
3. Mydło w płynie Biały Jeleń - konsystencja flegmy, nie pieni się, okropnie wysuszył mi skórę, do tego śmierdzi - nigdy więcej.
4. Avon Woda toaletowa Perceive - ładny zapach, ale już mnie męczyły, kiedyś kupowałam je dość częto, teraz pora na zamiany, szczególnie, że w szafce czeka 5 flakoników innych perfum, a kolejne 3 są "w drodze" :D
5. AVON Clearskin Professional Scrub do twarzy - ten scrub był kolejnym desperackim krokiem w mojej walce z trądzikiem. Kupiłam cały zestaw Clearskin Professional (recenzja za kilka dni). Ogólnie produkt ok, ale wciąż szukam ideału.
6. AVON Serum na zniszczone końcówki - kiedyś po kuracji tym produktem uratowałam moje włosy przed ścięciem, buteleczka którą miałam teraz nie zachwyciła, może trafiłam na jakiś wadliwy egzemplarz, nie wiem.
7. Dezodorant Garnier mineral - piszę o nim bo jest rewelacyjny - nieźle reguluje pocenie, nie pozostawia śladów na ubraniach, ładnie pachnie! obok Rexony mój ulubiony dezodorant.
8. AVON Advanced Techniques Odżywka do włosów farbowanych - używam jej praktycznie on stop i nic złego się z moimi włosami nie dzieje, kolor się utrzymuje na głowie do kolejnego farbowania, nie matowieje, nie blaknie.
Wybaczcie, że większość to kosmetyki AVONU, ale jestem konsultantką i chcąc nie chcąc mam wiele kosmetyków tej firmy.
Używałyście kiedyś któryś z tych produktów? Sprawdziły się?
Na szczęście z Małą już lepiej, bawi się z Tatusiem a Mamusia może spokojnie napisać sobie posta ;)
No to zaczynamy.
Nie ma tego wiele, ale od czegoś trzeba zacząć. Na początek kosmetyki, których już nie kupię z różnych względów. (PS. wybaczcie jakość zdjęć, aparat mam wiekowy, a z racji małego remontu za tło posłużył mi przewijak Małej).
NIGDY WIĘCEJ!
1. AVON Szampon dodający blasku z odżywką - lubię szampony z avonu, szczególnie linię Advanced Techniques, ale po tym szamponie dostałam mega łupieżu, a włosy zaczęły mi się strasznie przetłuszczać. Zdecydownie nie zagości już w łazience.
2. AVON Planet Spa, maseczka do twarzy z biała herbata (peel off) - maseczka jest ..... cudowna, wspaniała i ją uwielbiam, niestety przegapiłam moment, w którym wycofali z oferty serię z białą herbata i muszę czekać aż wznowią serię. (albo poszukam na allegro:D)
3. Mydło w płynie Biały Jeleń - konsystencja flegmy, nie pieni się, okropnie wysuszył mi skórę, do tego śmierdzi - nigdy więcej.
4. Avon Woda toaletowa Perceive - ładny zapach, ale już mnie męczyły, kiedyś kupowałam je dość częto, teraz pora na zamiany, szczególnie, że w szafce czeka 5 flakoników innych perfum, a kolejne 3 są "w drodze" :D
MOŻE KIEDYŚ ...
5. AVON Clearskin Professional Scrub do twarzy - ten scrub był kolejnym desperackim krokiem w mojej walce z trądzikiem. Kupiłam cały zestaw Clearskin Professional (recenzja za kilka dni). Ogólnie produkt ok, ale wciąż szukam ideału.
6. AVON Serum na zniszczone końcówki - kiedyś po kuracji tym produktem uratowałam moje włosy przed ścięciem, buteleczka którą miałam teraz nie zachwyciła, może trafiłam na jakiś wadliwy egzemplarz, nie wiem.
CHCĘ JESZCZE!
7. Dezodorant Garnier mineral - piszę o nim bo jest rewelacyjny - nieźle reguluje pocenie, nie pozostawia śladów na ubraniach, ładnie pachnie! obok Rexony mój ulubiony dezodorant.
8. AVON Advanced Techniques Odżywka do włosów farbowanych - używam jej praktycznie on stop i nic złego się z moimi włosami nie dzieje, kolor się utrzymuje na głowie do kolejnego farbowania, nie matowieje, nie blaknie.
Wybaczcie, że większość to kosmetyki AVONU, ale jestem konsultantką i chcąc nie chcąc mam wiele kosmetyków tej firmy.
Używałyście kiedyś któryś z tych produktów? Sprawdziły się?
Już jutro obiecuję recenzja jednego lakieru z moich ostatnich zakupów, zgadniecie którego?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdanie u merczens!
No proszę, nowa limitka Essence a ja sie z domu nie ruszam, a najbliższa natura oddalona o 30km od miejsca w którym mieszkam :/ Może mi się poszczęści!
Rozdanie trwa do 14 stycznia do godziny 23:59:59
http://merczens.blogspot.com/2012/01/rozdanie-rozswietlacz-essence.html
http://merczens.blogspot.com/2012/01/rozdanie-rozswietlacz-essence.html
Etykiety:
AVON,
Biały Jeleń,
dezodorant,
Garnier,
maseczka do twarzy,
mydło w płynie,
odżywka do włosów,
peeling do twarzy,
perfumy,
serum do włosów,
szampon do włosów
Subskrybuj:
Posty (Atom)